Marek Konecki ”Księga kpin”
Nie jestem krytykiem literackim ale uważnym czytelnikiem, który często ma ochotę podzielić się z innymi czytelnikami swoją opinią i wrażeniami z lektur. W czasach kiedy wszyscy na wszystkim się znają i zakładają „togę krytyka”, ja się od tego odcinam. Lubię dobrze skrojone formy ubioru, a taka „toga” wisiałaby na mnie jak worek jutowy. A więc, żeby nadal dobrze się czuć i dobrze wyglądać pozwoliłam sobie napisać parę słów o pewnej książce, która uwiodła mnie humorem i niesamowitym dystansem autora do siebie i jego otoczenia.
Marek Konecki z wykształcenia fizykochemik z zamiłowania rysownik, taternik, satyryk, autor aforyzmów jak i wierszy czy krótkich form literackich. Niezrzeszony w żadnym związku literatów, ale należący do Stowarzyszenia Polskich Artystów Karykatury, którego był nawet współzałożycielem. Na swoim koncie ma wiele wystaw w Polsce, jak i zagranicą. Jego rysunki można było oglądać w czasopismach od 1975 roku. Ma również na swym koncie wydane książki. Na co dzień wykładowca w Szkole Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie. Trudno w paru zdaniach opisać tak barwną postać.
W tym roku ukazała się nowa książka Marka Koneckiego pt. „ Księga kpin”. Kiedy
z niecierpliwością otworzyłam kopertę, ujrzałam dwie różnej grubości książki o ciekawych okładkach. Na pierwszej był rysunek głowy konia z wyeksponowanym uzębieniem, jako ilustracją do znanego przysłowia: " I Koń by się uśmiał ". Szata graficzna książki jest dowcipna ale przy tym elegancka. Książka zawiera 326 stron satyry, ironii i nonsensów jak zapowiada podtytuł. Autor w swojej książce zastosował układ alfabetyczny.
Między słowami możemy obejrzeć świetne rysunki satyryczne autora. Ale niech czytelnik nie przyjmuje tej książki tylko w sposób jaki sugeruje podtytuł. Oczywiście wszystko się zgadza: jest ironia, jest nonsens czy satyra. Ale jeżeli zajrzymy „ pod kołderkę "nie raz odczujemy głębię wynikająca z przemyśleń czy obserwacji poczynionych przez autora. Rodzaj humoru, ten dowcip nie stroniący od dosady, często nawet rubaszny, przypomina fraszki mistrza Jana Izydora Sztaudyngera. Oczywiście i różnice są, wynikające z odmiennych gatunków literackich. Warto też nadmienić, że krakowski Mistrz był może mniej abstrakcyjny i bardziej konkretny.
Wśród aforyzmów, przypowieści czy miniesejów znajdziemy myśli człowieka, który w formie kpin przemyca poważne treści. Tak naprawdę każe nam zastanowić się i „ włączyć myślenie”np.:
„Szczytom intelektu towarzyszą dna moralne.”/str.233/
„Wszytko jest dobre, jeśli uczy pokory. Nawet religie.”/str.283/
„Mam tyle spotkań. Czasem trudno się połapać, mimo że zapisuje je w kalendarzu mojej komórki, która przypomina miłym dzwonkiem o pastelowej, stonowanej barwie. Ostatnio wpisałem to najważniejsze, na które po prostu nie wypada się spóźnić. Z podwójnym alarmem. Lunch biznesowy ze śmiercią”./str.115/
„Fe, ewolucja ewolucja, ale czasem pogadać trzeba. Kiedyś zapytałem mojego kota pierwszego kontaktu, czy byłem dla niego człowiekiem. Popatrzył na mnie przeciągle i zrobił dziwny wyraz twarzy. No tak byleś, i to często, ale teraz już nie jesteś, dodał pocieszająco. Czegoś w końcu nauczyłeś się ode mnie.”/str 60/
Oczywiście i są krótkie i dowcipne zdania, chociażby takie :
„Kiedyś to ja miałam talię osy, dopóki mnie nie użądliła”/str.101/
"Wszyli mu celebrytal, bo jest uzależniony od sławy"/str.281/
I ten chwilami zadziorny czy nie powiedzieć lekko złośliwy a może jednak kpiarski sposób wyrażania myśli przy niesamowitej lekkości „pióra”. Dla tych co lubią „ momenty”jak to swego czasu w Programie satyrycznym Polskiego Radia Trójki bawił nas program „60 minut na godzinę” i sami cytowaliśmy na imprezach słowa: "Fajny film wczoraj widziałem. Masz. Momenty były?"
Tak więc awansem odpowiadam : są. Napisane frywolnie i z dużym wdziękiem. Myślę, że się nie pomylę jak napiszę, że prawdopodobnie credo autora brzmi : śmiej się czasem z siebie, to będziesz szczęśliwy.
Książka nie jest na jeden wieczór, o nie. Książka ta jest dla smakoszy humoru, którzy potrafią delektować się potrawą aromatyczną, nieraz pieprzną, ależ jakże smakowitą. Smętniakom i mające Ego powyżej średniej nie polecam. Mogą nie docenić kunsztu autora. Właściwie tam powinno być napisane zamiast standardowego „+18”- tylko dla dorosłych/ co tak ochoczo prezentowane jest w sumie wszędzie/, tu winno być „ + powyżej standardowych uśmiechów”.
Polecam z czystym sumieniem i bez kumoterstwa tę książkę. Warto ją mieć na smętne jesienne wieczory. Zapewniam, że zastąpi syntetyczną witaminę D3, czy brak promieni słonecznych. Uśmiech gwarantowany! Rozjaśni każdy wieczór, a o melancholii Drogi Czytelniku możesz przy niej zapomnieć. A jeżeli chcesz trwać w stanie jesiennej, pochmurnej aury...... uczciwie OSTRZEGAM! Nie dotykaj tej książki!
Kamila Kampa
Leszno, październik 2015
Wydawnictwo: Adam Marszałek , Maj 2015, ISBN: 978-83-8019-154-9, Liczba stron:326
Książka do nabycia tu :
http://www.marszalek.com.pl/…/ksiega_kpin__satyry__iron.html