Jutro Wigilia, a zatem jak większość osób przygotowuje potrawy, krzątając się po kuchni.

Odwoziłam syna do kina, późny wieczorem. Jadąc, spojrzałam w niebo i jęknęłam.

Po piątkowym upale, kiedy to termometr wskazywał w cieniu ok. 30 stopni,  sobota powitała mnie zimnem.

 

Dzisiaj zakończę sprawy niezakończone. Jak wszyscy myślę o całym roku. O tym co było dobre zachwycające, fascynujące, ale też o tym co przyniosło smutek, żal i łzy.

Dziwne uczucia kiedy się po dwudziestu, a może i więcej latach wsiada do autobusu komunikacji miejskiej. Niby nic takiego, potrzebny bilet i autobus, któremu się otworzą drzwi, kiedy zajedzie na przystanek. I tak nie do końca. Zaczynają się pytania; a skąd odjeżdża, a o której, a gdzie staje, a ile bilet kosztuje. Stoisz, wzdychasz z niechęcią i zaczynasz sprawdzać, podnosząc swój wysłużony tyłek w samochodzie marki peugeot.

Codziennie schodzi na parter do kuchni. Tam szykuje tacę ze śniadaniem. Kładzie na nią kromkę chleba, dwie filiżanki kawy i dwie herbaty. Szykuje tak od lat. Potem zanosi tacę do pokoju mamy. Siada na skraju łóżka i delikatnie ją budzi. Rozmawiają, ot takie poranne rozmowy o wszystkim i niczym.

Już tydzień jak samotnie pije poranną kawę. Siada na pustym łóżku i tęskni do tych chwil. Patrzy na pełną filiżankę kawy , którą jej uszykowała i liczy ile dni jeszcze będzie w szpitalu.

„Tak naprawdę nic nie możesz zrobić”

 Najgorsze są poranki, krzyk bólu zawłaszcza całą przestrzeń. Osiada jak kurz,wciskając się w każdą szparę. Dziesiąta piętnaście przynosi trochę ulgi obcością podaną we fiolce. A ty trzymasz za rękę głaszczesz, i nie wiesz co robić. Powinieneś wykonać jakieś ruchy, nawet takie pozorne. A czujesz się pusty i bezradny.

 

Pisanie listów zanika. Wielka szkoda. Listy są częścią nas, tam piszemy naszym wnętrzem – Duszą. To darowany czas dla kogoś, kto być może czeka na taki list. List nie wie co to odległość i nie znikną słowa przez jedno klikniecie Delete. Taki list ma nasz kod DNA, chociaż przez polizanie znaczka. One przetrwają, może gdzieś upchane w szafie między innymi papierami. Może w ozdobnej skrzyneczce, gdzie koperty będą związane czerwoną wstążeczką, a może wrzucone w szufladę biurka. I kiedyś, gdzieś, jak już nas nie będzie, ktoś je przeczyta i wróci w czas zatrzymany między myślami spisanymi na papier – nasz czas, teraz i tu, w naszej rzeczywistości.

 

Jak co dzień Marzena weszła do pokoju syna. Usiadła przy biurku i bezmyślnie zaczęła przesuwać z jednego miejsca na drugie kartkę papieru. Rozejrzała się po pokoju. Cisza, czysto i tak bardzo pusto. Za pusto, za czysto, za cicho. Jeszcze nie tak dawno, stały tu mebelki z dzieciństwa, teraz stylowe, luksusowe meble ziewały ze znudzenia i samotne błyszczały przy wieczornym oświetleniu lampki na biurku.

Sobota zaczęła się, jak to sobota co drugi tydzień. Marzenę wyrwał brutalnie odgłos rozwścieczonego budzika. Wyciągnęła rękę, by go uciszyć. Ręka okazała się jakaś za krótka. Po chwili zrozumiała, że to nie jej ręka się obkurczyła, tylko wieczorem odsunęła budzik na taką odległość, by musiała się podnieś z łóżka i go wyłączyć. To dawało gwarancję na to, iż nie zaśnie z powrotem.

Miłość w sensie duchowym nie istnieje. To tylko głodne kawałki dla młodych i naiwnych.
Miłość równa się seks. To on napędza każdą relację między płciami. W dzisiejszych czasach nieważne jakiej są płci, czy przeciwnej czy tej samej. Seks jest ogólnie dostępny dla każdego. By się podniecać , by się douczyć.

Nie dokarmiam ptaków zimą. Grymaszą, nie wszystko jedzą i potem trzeba pół wiosny po nich sprzątać podwórko. Zwierzyny łownej; w sumie bezbronnej - również nie. Tu nie byłoby problemu, ale dostać się do lasu wśród śnieżnych zasp jest trudno.

Kuchnia była ciemna. Weszła i zapaliła światło. Bezradnie się rozejrzała. Jej pobyt tu, do tej pory, ograniczał się do zrobienia kawy czy herbaty.

Z niechęcią zatrzasnęła drzwi samochodu.
- I znowu minął kolejny, beznadziejny dzień – pomyślała, wdychając rześkie, zimowe powietrze.

Romanse nie są wskazane. Odbierają poczucie rzeczywistości.
Uciekasz w nierealny świat niespełnionych marzeń. Widzisz to, co chcesz zobaczyć, a nie to, co rzeczywiście widać.

Samochód zgrabnie podjechał przed dom. Marzena wyciągnęła kluczyki ze stacyjki.
- No jesteśmy w domu moi kochani.

Na odgłos zbliżających się kroków syna, podniosła głowę. Spojrzała w otwarte drzwi pokoju.