Tytuł oryginalny: Das Parfum Die Geschichte Eines Mörders
Autor Süskind Patrick - jest pisarzem niemieckim , z wykształcenia historykiem. Książkę wydał w 1985 roku. Okazała się bestsellerem.
Na podstawie powieści nakręcono film “ Pachnidło”, który również nie schodzi z TOP listy.
Cofnijmy się zatem do początku książki, kiedy to poznajemy głównego bohatera Jeana Baptiste Grenouille w osiemnastowiecznym Paryżu, jest rok 1738.Od chwili narodzin był inny. Odrzucany, budzący strach, upokarzany, prowadzący zwierzęcą egzystencję. Posiadał jednak bardzo ważną zaletę, potrafił przetrwać. Odbierał świat poprzez zapachy. Uczył się je odróżniać. Jego życie, to doznania zapachowe. Czuł więcej niż przeciętny człowiek, ale przy ubóstwie słownictwa nie potrafił tego określić.
Jest to powieść o geniuszu, który ma fenomenalne zdolności olfaktoryczne/ zapachowe/, a sam nie posiada żadnego zapachu, jako człowiek. Od chwili narodzin przechodzi kolejne etapy życia w poszukiwaniu zapachów/ poznawanie, rejestrowanie, katalogowanie ich w sobie/, by z czasem zacząć szukać i stworzyć różne zapachy człowieka, a skończyć na połączeniu zapachów, by osiągnąć swój cel , czyli zapach idealny /władzy nad ludźmi /.Jego marzenie – technicznie zapanować nad zapachem- posiąść go.
Droga, która wybrał kończy się morderstwami, młodych, pięknych dziewcząt w wieku 15 lat. Tak do końca nie rozumie, że czyni zło. Te dziewczęta są tylko dla niego instrumentem do osiągnięcia tego co zamierzył.
Czytając książkę miałam bardzo duży problem. Moja wyobraźnia odmawiała współpracy, ponieważ zastosowałam nie tę kolejność co trzeba. Najpierw obejrzałam film, potem dopiero przeczytałam książkę. Gotowe obrazy z kadrów filmowych na siłę wpychały się w moje postrzeganie tego, co czytam. Zgubiłam to gdzieś w połowie czytania.
Książka odpowiedziała mi na pytania, które sobie zadałam w czasie oglądania filmu/ raczej źle odebrałam film/. Dopiero podczas lektury doceniłam wielkość tej powieści. Opisy pozyskiwania
“ duszy kwiatów” są dla mnie wręcz fenomenalne. Czytając zdałam sobie sprawę, że w sumie my też żyjemy w królestwie zapachów. Tylko nie zawsze zwracamy uwagę na to, co czujemy na codzień. A tak naprawdę wszystko wokół nas pachnie. Niektóre zapachy zapamiętujemy do końca życia, choćby zapach babcinej kuchni, ciepłej dłoni matki, narodzonego dziecka, pierwszej miłości , czy specyficzny zapach biblioteki. Tych zapachów jest wiele i w sumie też mamy je gdzieś w podświadomości poukładane i zweryfikowane. W filmie odebrałam głównego bohatera, jako psychopatę z urodzenia, w książce było mi go żal. Tak sobie pomyślałam, gdybym przeszła przez takie piekło w dzieciństwie, też bym pewnie została psychopatką. Oczywiście nic go nie usprawiedliwia. Główny bohater jest człowiekiem bez morale i tu aż się prosi zastosować znane zdanie” “ do celu po trupach”.
Powieść mnie urzekła. Co nie znaczy , że nie było w niej słabych stron i niejasnych np. na egzekucję pojawia się z flakonikiem pachnidła i pięknie ubrany- kiedy, skąd i jak mu się to udało ?Nie znajdziemy tego. No i zakończenie jest trochę udziwnione – kanibalizm w imię miłości ? Dla mnie osobiście totalna bzdura. Ale taka była idea autora książki, tak więc przyjmę to z przymrużeniem oka. W sumie czyta się dobrze. I polecam przeczytanie “ Pachnidła”.Tylko, że gdyby ktoś mnie zapytał czy poczułam zapach podczas czytania? Odpowiem niestety nie. Coś co jest tak bardzo lotne czy też efemeryczne nie sposób opisać, można tylko pokropić chusteczkę, pomachać nią i wgłębić nas zmysł powonienia w dane pachnidło.
Kamila Maria Kampa
DKK przy MBP w Lesznie
„Pachnidło „ - film. Niestety najpierw obejrzałam film, potem dopiero przeczytałam książkę.
Ekranizacja bestsellerowej powieści Patricka Suskinda "Pachnidło".
Ogólnie o akcji:XVIII wiek, Francja. Jean-Baptiste Grenouille obdarzony jest fenomenalnym węchem. Wykorzystuje on swój talent do tworzenia niewiarygodnych perfum. Jednak w poszukiwaniu nieznanych zapachów jest skłonny posunąć się nawet do morderstwa.
Scenografia osiąga mistrzostwo w operowaniu błotem, kurzem, brudem i walającymi się po kątach szczątkami organicznymi wszelkiego rodzaju. Początek filmu przesiedziałam z zamkniętymi oczami, moja estetyka gwałtownie się buntowała. Potem już było lepiej. Akcja mnie wciągnęła. Taki jakiś spokój emanował z ekranu, pozwolił mi się zapomnieć i wtopić w film. Wszystko było piękne i tajemnicze do momentu sceny na rynku, gdzie to Babtiste zniewala wszystkich skomponowanym z ofiar zapachem. I co widzimy ? Jak tłum gawiedzi czekający na jego egzekucje, pada przed nim na kolana. Zaczynają się rozbierać i kochać. Tak działa ten eliksir. A jego samego okrzykują Aniołem. No i w tym momencie - przepraszam- roześmiałam się. Pierwsze co pomyślałam, że ludzie to nie psy i tak nie reagują na zapachy. Jakby nie było, byli tam i wykształceni ludzie/kler,sędziowie.../, a tak samo zareagowali. No i tu film wchodzi w fantazję. Następna scena pod koniec filmu, gdzie to zlewa się całym flakonem perfum już mnie po prostu zniechęciła. Tłum rzuca się na niego w akcie miłości i zostaje po nim tylko kabat i pusta buteleczka po pachnidle. Nie mam pojęcia co się z ciałem stało. Sparowało? Zjedli go po trochu czy co?Chyba , że coś mi umknęło i nie zauważyłam.
W sumie film mnie rozczarował. Zresztą czy można na ekran przenieś zapach?Pokazać duszę kwiatów?I to pomieszanie stylów. Albo film jest cały fantastyką, albo nie. A tu zaczyna się jak w „Kubie Rozpruwaczu” klimaciorem niesamowitym, by potem mnie raczyć ogólną orgią.
Wydaje mi się, że książka mogła być niesamowita. Miałam szansę , czytając ją poczuć zapachy. Tu nic z tych rzeczy.
Na szczególną uwagę zasługuje aktor, który grał główną rolę. Jego oczy wyrażały tylko pustkę i brak jakikolwiek emocji. W sumie grał faceta, któremu z 6 zmysłów wyostrzył się tylko jeden. Babtiste był zwykłym psychopatą, nie zdającym sobie sprawy, że cel nie uświęca środki.
Decydując się na obejrzenie tego filmu trzeba za dużo sobie nie obiecywać. A nie ukrywam, że urzekł mnie tytuł. Który zachęcił mnie do obejrzenia filmu.
Kamila Maria Kampa