Autorka urodziła się w 1983 roku/ obecnie 25 letnia/, a więc nasze młode pokolenie. Publikowana, nagradzana, tłumaczona. Jej książki dzielą krytyków, jak i czytelników. Ku mojemu zdziwieniu, za tę książkę otrzymała nagrodę literacką Nike za 2006 r.
Nie mogę wprowadzić czytelnika w główny temat książki, ponieważ skończyłam ją czytać na 11 stronie/ resztę przewertowałam/.
Zastanawiałam się dla kogo została napisana .Jeżeli dla młodych – blokersów, to chyba nie trafione, ponieważ oni książek nie czytają.
Ogólnie i najdelikatniej napisałabym “ jeden bełkot” i do tego wulgarno - agresywny.
Od pierwszego zdania zauważyłam, że napisana jest inaczej. Czyta się ją, jak rap czy też hip-hop, pisana rymowaną prozą stylizowaną. Bardzo to utrudnia odbiór.
Osobiście nie widzę żadnego powodu, dla którego bym miała ją czytać i uczyć się wulgaryzmów i agresji, z czym w sumie powinniśmy walczyć. Słownictwo na poziomie” blokowców w kapturach zaciągniętych na oczach”Sposób wyrażania myśli poniżej poziomu.
Może i jest jakaś głębia, jakieś ważne sprawy poruszane w tej książce, ale forma na tyle mnie zniechęciła, że do niej czy też ich - nie dotarłam. I przypuszczam, że i tak “utonęły” w zalewie wulgaryzmów.
Gdybym miała zacytować słowa z książki autorki, to bym napisała” jedno wielkie, gówno”.
Dużo też “masła maślanego” typu : “ ...gotowości, gotowa...”Jeżeli jest gotowość, to wiadomo, że gotowa...itp.
Reasumując - nie polecam. A już na pewno osobom powyżej pewnego wieku. Jestem przeciwko takiemu słownictwu. Szanujmy i doskonalmy nasz piękny język polski. Nie pozwólmy, by “ umarł” i został pochowany przez obecnie rozpowszechniający się, jak zaraza – język uproszczeń i i agresji.
Odkładając tę książkę / z wielką ulgą/ na półkę, westchnęłam z zachwytem, kiedy sobie pomyślałam , jaką piękną polszczyzną wypowiada się mój 16- letni syn.
Kamila Maria Kampa
DKK przy MBP w Lesznie