Sobota zaczęła się, jak to sobota co drugi tydzień. Marzenę wyrwał brutalnie odgłos rozwścieczonego budzika. Wyciągnęła rękę, by go uciszyć. Ręka okazała się jakaś za krótka. Po chwili zrozumiała, że to nie jej ręka się obkurczyła, tylko wieczorem odsunęła budzik na taką odległość, by musiała się podnieś z łóżka i go wyłączyć. To dawało gwarancję na to, iż nie zaśnie z powrotem.
A wstawanie niestety było jej bolączką, ukrytym defektem, o którym wiedziała tylko ona, no i ten budzik. Budzik codziennie dopominał się delikatnego dotyku, a ona nadal miała w stosunku do niego brak jakiegokolwiek uczucia, żeby nie powiedzieć, że było to wrogie uczucie. Codziennie rano miała ochotę rzucić nim w ścianę. Ale, że ostatnio zrobiła się oszczędna ze względu na sytuację gospodarczą w kraju, na świecie i swoją, traktowała go względnie dobrze. Jakby nie było nowy budzik byłby jednak nowym kosztem.
Z niechęcią podniosła się z łóżka, podeszła do budzika i go wyłączyła. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzała w okno. Widok za oknem nie nastrajał optymistycznie. Krople deszczu leniwie ślizgały się po szybie, a wiatr szarpał się z jej brzozą, którą posadziła parę lat temu pod oknem.
-
- I tyle jeszcze do wiosny, ech – zamruczała pod nosem.
Mało zwinnymi ruchami przemieściła się do łazienki. Tam założyła szlafrok, na tyle gruby, że nie czuła rannego chłodu. Ogrzewanie, tyle co się włączyło i trzeba było zacząć wykonywać szybsze ruchy, by paszczęka nie dzwoniła za głośno.
Zeszła na parter. Jak co dzień zrobiła dwie herbaty, dwie kawy i dwie skibeczki chleba. Wszytko włożyła na tacę i względnie szybko weszła na piętro, kierując swe kroki do pokoju mamusi.
-
- Śpisz mamo ? Kawę przyniosłam - odezwała się do leżącej w łóżku mamy.
-
- Nie, już nie.
Marzena usiadła na skraju łóżka. Jak co dzień porozmawiała z mamą, zjadła i wypiła uszykowane płyny. Poczuła się znacznie lepiej.
Z dużą werwą zaczęła się szykować do pracy. Ubieranie, makijaż zajął jej tylko piętnaście minut. Zerknęła zadowolona na zegarek. Osiągała coraz lepszy czas.
Do pracy zdążyła na czas. Przebrała się, nalała wody do czajnika, złapała szklanki i zeszła na ekspedycję.
Godziny wlekły się niemiłosiernie, klientów w aptece w ten dzień było mało.
Podeszła do okna wystawowego i zaczepiła o kabel od podświetlonego, świątecznego, małego domku. Domek z hukiem spadł i przestał świecić. Podniosła go i uważnie zaczęła oglądać. Wyjęła ostrożnie z wnętrza oprawkę z żarówką i mało ostrożnie nią potrząsnęła.
Błysnęło, trzasnęło i zgasło całe światło.
-
- O kurcze zwarcie pewnie – szepnęła zdziwiona.
Rozejrzała się bezradnie.
-
- Bezpiecznik wywaliło – westchnęła zrezygnowana.
Podeszła do szafki, gdzie rząd zakurzonych bezpieczników zachęcał do odkurzenia. Poniżej leżało parę dobrych, pewnie kiedyś odłożonych na taką okazję. Obejrzenie i dokładnie przyjrzenie się, nie pomogło. Zaczęła kolejno wykręcać bezpieczniki. Jak się rozhulała po tych bezpiecznikach, to już nie wiedziała , gdzie, jaki wymieniła i na ile watów. Światła nadal nie było. Spojrzała na tego „ pod plombą „.
-
- To musiał ten paść – pomyślała.
Spojrzała na swoje ręce. Ich kolor zrobił się czarny. Pobieżnie wytarła w szmatkę, podeszła do telefonu i wykręciła numer na pogotowie energetyczne. Po parominutowym odsłuchaniu głosu na infolinii, połączono ją z konsultantem.
-
- Witam. Czy ja mogę zerwać plombę na bezpieczniku? Zrobiłam zwarcie i prądu nie mam. A nie wiem czy mogę ?
-
- Lepiej żeby zrobił to elektryk .Plombę można zerwać, ale w poniedziałek proszę to zgłosić w obsłudze klienta – poinformował konsultant rodzaju żeńskiego.
-
- A gdzie ja pani w sobotę znajdę elektryka ? Mam tu 20 - taki automatyczny , to go wkręcę. Mogę ? - zapytała spłoszona Marzena.
-
- To proszę zerwać, ale nie zapomnieć zgłosić- podsumował rozmowę konsultant z 99 ileś tam.
Marzena podeszła do szuflady, wyjęła nożyczki, po czym udała się w wiadomym kierunku, robiąc drastyczne cięcie.
Faktycznie stwierdziła, że to coś na czubku bezpiecznika, koloru zielonego odstawało. Wymieniła na automat, który sobie w szafce leżał. I światło zabłysło.
Zadzwoniła do męża.
-
- Potrzebuję twojej pomocy. Bezpiecznik mi wwaliło. Latałam po tych co są w rzędzie obok i mogłam coś namieszać. Główny - zerwałam plombę i wymieniłam. Światło już mam. Już nie wiem, gdzie,jaki pozamieniałam. Musisz mi to sprawdzić. Ja się kompletnie na tym nie znam. Żebym coś tu nie zrobiła źle - wyjęczała do męża.
-
- Będę za godzinę – odpowiedział mąż i tu jeszcze nastąpił potok słów , co robi, jak obecnie się czuje i co musi zrobić, żeby dojechać.
W sumie sytuacja niestresowa, ale szarpała się z tymi bezpiecznikami i brudnymi rękoma między klientami. A to już było stresowe.
Bezpieczna poczuła się dopiero , jak przyjechał mąż i zaczął wszystko sprawdzać, poszedł i kupił nowe bezpieczniki, powymieniał, coś tam pozamieniał. Odmieszał to, co Marzena namieszała.
Międzyczasie wszedł klient i wdał się z nim w rozmowę o bezpiecznikach, mocy, zwarciach i takie tam, co Marzena nie bardzo i tak rozumiała. Ale panowie wspólnie uzgodnili, wymienili poglądy na wiadomy temat .Taka typowo męska rozmowa się wywiązała. Zrozumiała, na pewno dla nich.
W sumie miło się Marzenie słuchało, aczkolwiek nie wszystko ogarniała rozumem. Ale to był najmniejszy problem , bo nagle sobie pomyślała, o tych wszystkich wyemancypowanych kobietach, co to im mężczyzna nie jest potrzebny w życiu.
-
- Facet jest, jak przybornik, zawsze obok i zawsze potrzebny- wypaliła do męża.
-
- Taaaa....Potem wsadź , go do szafy i niech czeka , kiedy znowu będzie potrzebny – odpalił mąż.
Marzena prychnęła rozbawiona.
-
- Ano tak, bez mężczyzn nie byłoby tak ciekawie na świecie. Mają swój męski świat i w sumie lubią po nim oprowadzać kobiety . A że nieraz nie rozumieją, nie pamiętają, mają masę wad i niedoskonałości, cóż to jest w obliczu popsutego, jednego bezpiecznika.- pomyślała z rozrzewnieniem
W tej chwili wybaczyła całej populacji męskiej ręce zajęte pięcioma, albo i więcej pilotami. Niewyniesione śmieci, niedosłuch na potrzeby kobiece, jak i wszystkie męskie wady, od których kobiety dostają szału rozpaczy.
A sam , popsuty bezpiecznik nigdy nie zda sobie sprawy, jak ważną rolę odegrał w porozumieniu damsko – męskim, i jakby nie było też jest rodzaju męskiego.