Żeby poczuć życie
Nie każde dziecko ma szczęśliwe dzieciństwo. Niektóre swoje dzieciństwo spędzają w szpitalach...

 

tak mało słów a tak wiele zawierają
bieli szpitalnych łóżek - ciągle innych
dotyku obcych rąk myśli diagnoz

 

czujne termometry wenflony
w smugach białych fartuchów
nie opuszczają - trwają

 

chwile przyjemności w nieobecności cierpienia
wola mocy czy uporu
w rożnych stopniach wyrazistości

 

a pod osłoną nocy - czyste dziecięce sny
nieprzytulone - marzą

 

 

A zieleń tego roku taka czarna

 

szczelnie zamknięte drzwi
nie przepuszczą goryczy
dziurką do klucza
nie prześlizgnie się łza

 

żółte ściany wchłaniają ból
tylko lustro zamglonym wzrokiem
liczy każdy kręg
każde wystające żebro
a za oknem szaleje wiosna
pachnąca i obojętna
nie zagląda do okna
łzawa jesień to nie jej pora roku

 

samotność zwisa za dużym rozmiarem
z ramion bioder
a pod nią
już nie ma nic

 

 

Ulotność

 

klepsydra szeptu
przesypuje kolejne słowa

 

odwrócona
nie odmierzy wstecz

 

zawsze początek
a potem tylko
łowione sny

 

 


Dla mamy

 

lubię przycupnąć
w twoim fotelu mamo
w pokoju gdzie cienie
wesoło dotykają ciszy

 

wrzosowo - fioletowe kolory
mrużą koronkowe oczka

 

bezpiecznie i spokojnie
to miejsce gdzie miłość
ma swoją wartość
gdzie oddanie dotyka
ciepłem dłoni

 

tu tajemnice mówią szeptem
a pogięte myśli oddychają z ulgą

 

 

 

Oswojenie


nie rozjaśniła się noc
nie wzeszło nasze jutro
obojętność przeleciała ze skowytem
przez puste ramiona

 

kolejne zaćmienie marzeń
w poznawaniu prawdy na skróty
bezsenne noce
zabłąkana łza

 

a serce z pokorą
przejęło funkcje życiowe