Martwe pióra
podobno poeci nie pojmują innych
zakręceni jak wiertła
dziwaczni bez stóp
pod którymi nie czują ziemi
mają w nozdrzach nocną woń nemezji
sowieją z czasem bo za dużo marzą za innych
widzą cętkowate niebo z polami maruny
z tą tęsknotą umierającego ptaka
* * *
zobacz jak mech
obrasta drzewa
jestem korą
karmioną wilgocią z łez
ta zieleń zajmuje coraz większą powierzchnię
moich tęsknot
* * *
w szpitalnej szybie odbija się kroplówka
czekanie jest takie niecierpliwe niczym
płatki śniegu zsuwające się po oknie
a może oczy które szukają oparcia czy raczej
wbicia się w punkt dający trochę optymizmu
na stoliczku przy łóżku
goździk w zielonym wazoniku
żyje
odnajduję ukojenie a może wiarę
x x x
wyhodowałam złudzenia jak
jak rzodkiewki na grządce
coraz więcej było słów które
nie potrafiły się przebić ani wbić w to
co nie powinno się zdarzyć
zostały puste dłonie
zbierają krople spływające
z rzęs
Kamila Kampa 2018