Dziesiąta minut piętnaście
poranny czas przymknął oczy aż cisza przysiadła na krawężniku
los zblokował wszystkie wyjścia tylko tyle a może aż tyle
a tam dalej stemplujące źrenice chciwie utrwalają - by wieczorem zapomnieć
liście leniwie spadają a krople deszczu zmyją te parę sekund za późno
tylko wiatr zakładając kaptury rozgania obojętność
|
 |
Deszcz nie lubi czekania
tam za szybą miękkie dotyki oddzielone tylko płomieniem
niezatrzymane słowa swobodnie pieszczą blat i kanty stołu pod - za daleko nad - chwilowa iluzja
istotne istnienie by za parę chwil pozostać nieistotnym
a jesień niecierpliwie przytupuje w kałużach
|
XXI wiek – bieg nie wiadomo za czym
nie czas już na zbieranie nenufarów trzymanie świetlików w dłoniach na romantyczny śpiew z winylowej płyty
wszystko za szybko umyka przenika zanika biegnące nogo - myśli poskręcane zakwasami nie mogą złapać oddechu
byle jak byle z kim byle jakoś tam
zabierz mnie stąd tam - gdzie czas się zatrzyma rozpędzone myśli ukoi licząc leniwie chmury
a wyciszone dłonie zanurzą się w twoich włosach szepcząc pieszczotliwym głosem tylko nam znane słowa
|
|
Zasuszone godziny
kolejne ziewające dni w zimnych oddechach
niewykształcone skrzydła hamują od wewnątrz
nie żyję - przemijam w zwiędniętych snach
radość nie była suflerem uczę się cieszyć na zapas
pomówmy szeptem - to zbliża
|